02 października 2014


Rozdział 4.


Patrz na pogodę Nie patrz na prognozę.”
[..]

NEVAEH

Początek roku szkolnego to dziwny czas. Uśmiechnięci przez wakacje uczniowie wracają bez śladów wesołości (oczywiście są wyjątki) do ławek i podręczników, żegnając się z codzienną labą. Mi właściwie to nie przeszkadza – chodzę do szkoły, kiedy chcę i kiedy są jakieś ważne testy. Ktoś by się spytał: „A co na to twoja mama?”, a odpowiedź jest prosta: pozwala mi na to, bo wie, że nie jestem nieodpowiedzialna. A godziny mi usprawiedliwia.
Tak więc na apel poszłam w swoim zwykłym nastroju, czyli jakby nijakim. Jeszcze nikt nie widział, żebym się uśmiechnęła, załamała, posmutniała… Przez rok zdążyli się przyzwyczaić. Założyłam czarne rurki, czarne i lekkie wiązane buty na małym obcasie, czarną koszulę z podwiniętymi rękawami a do tego, dla kontrastu, czerwono-białą bandanę w kratkę na szyję. Jeszcze biały rzemyk na lewy nadgarstek i wyszłam z domu z moim Stepem przy boku. Dla wyjaśnienia – Step (albo Street, zależy jak się powie) to mój husky, jeden z kilku psów. Szłam tą samą drogą co zwykle, obserwując dołączających do siebie, witających się nastolatków, idących zapewne w tym samym kierunku, co ja. Niektórzy patrzyli na mnie dziwne, zapewne przez pryzmat moich czerwonych włosów. Nawet nie ma co im tłumaczyć, że nie są farbowane.
Pokręciłam głową i przypomniałam sobie kłótnię Roxanne z panem dyrektorem o kolor moich włosów. Upierał się, że są farbowane, na co Rox kazała mu to jakoś udowodnić. Zawzięty zaprowadził mnie najpierw do pielęgniarki, a potem do pani od biologii i innych nauczycieli, ale w końcu musiał przyznać, że są naturalne. Gdy jako mała dziewczynka zapytałam Roxanne, czy ktoś jeszcze ma taki kolor włosów, odparła, że nie, na co ja zdziwiona wypytywałam, dlaczego wokół mnie nie ma jakichś naukowców. Wtedy wytłumaczyła mi, że nie wie dlaczego, ale chroni nas jakiś czas, dzięki któremu ludzie nie mogą o nas nic powiedzieć, po prostu jakoś o tym zapominają.
Tuż przed szkołą przystanęłam na drugiej stronie ulicy, a Step usiadł grzecznie obok mnie, rozglądając się zaciekawiony. Przykucnęłam naprzeciwko niego i spojrzałam mu w oczy, tłumacząc mu, żeby nie odchodził daleko i że niedługo wracam. Zamrugał kilka razy na znak, że zrozumiał i lekkim krokiem poszedł chodnikiem w stronę parku.
Wzięłam głęboki oddech i weszłam po kilku schodkach na ścieżkę prowadzącą do szkoły.

1 komentarz:

  1. Ustaliłam sobie, że komentarz umieszczę pod ostatnim rossdziałem, żeby wybiórczo nie musieć pisać pod każdym z kolei.
    Anno, słoneczko moje.
    Dziecko talentu, zaprawdę powiadam Wam.
    Twój styl pisania nie zmienił się dużo. Opisy i sam styl jest bardzo podobny. Teraz stał się bogatszy w porównania (najczęściej przy pov Rikusia, ale to tam nevermind c:) i luźniejszy, ale nie wykracza poza te bariery poprawności językowej. Cholera, jestem ciekawa jak kontynuowałabyś to historię, polubiłam Neveah, wrednygunwie ale wolę czekać na dalszą część naszego ''projektu'' i więcej informacji o Chris, czyli na rossdziały ff.
    Komentarz składny bikoz, po pierwsze: chciałam jak najlepiej przekazać ci moje wrażenia, po drugie: nie mam za co cie opierdzielić, bo nie będziesz pisała tego dalej, a zresztą jeszcze nikt, kogo mogłabym zdążyć polubić nie zginął i po trzecie: TE CZERWONE WŁOSY MNIE URZEKŁY, MASZ DUŻEGO PLUSIKA C:

    A teraz wybacz, my lovely, ale kolejny telefon do sama wiesz kogo muszę wykonać ccc:

    OdpowiedzUsuń